Czy to czas Waszego dzieciństwa? Ja do tego okresu podchodzę z uśmiechem i bardzo lubię go wspominać. Być może nie chodzi jedynie o same lata 90., ale o beztroskie chwile, gdy byłam jeszcze mała.
Wtedy wieloma rzeczami po prostu się nie przejmowałam, sprawy dorosłych były poza mną, a ja mogłam spędzać czas na zabawie z rówieśnikami i rodzeństwem. Każdy wtedy umiał grać w karty, pamiętacie Makao, Kuku i Kenta? Z pewnością! Dla starszych dzieciaków z większym doświadczeniem i większymi umiejętnościami były gry typu: Pan, Remik i Tysiąc. Swoją drogą w tę ostatnią nauczyłam się grać dopiero w ostatnim czasie. Gdy współcześnie przyszło mi zagrać w Makao, okazuje się, że wielu zasad po prostu nie pamiętam i dłużej zajmuje mi zdecydowanie się na daną kartę. Mylą mi się także kolory występujące w talii kart. Możecie stwierdzić, przecież jest ich tylko 4! Ale dla mnie zapamiętanie tych nazw jest czymś niemalże niemożliwym! Spróbujmy – pik to chyba czarne serduszko skierowane ku dołowi, nazywany potocznie winem. Trefl to z pewnością czarne drzewko. Karo to tak zwane dzwonki, czyli romb o czerwonej barwie. Został jeszcze jeden, hmm… serce – totalnie nie pamiętam!
W grze Makao mogła grać dowolna ilość graczy, ważne by starczyło kart dla wszystkich. Gdyby zabrakło lub chciałoby się nieco utrudnić czy przedłużyć grę – wystarczyło połączyć dwie talie. Tutaj gracze otrzymywali po pięć kart. Po tej czynności na środek została wyłożona jedna karta. Kolejne osoby miały swój ruch zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Były karty, które nie miały żadnego znaczenia – piątki, szóstki, siódemki, ósemki, dziewiątki, dziesiątki, damy – wystarczyło dobierać je zgodnie z kolorem, bądź łączyć na podstawie symbolu – dama do damy, piątka do piątki. W niektórych wersjach gry można było od razu wyrzucać po kilka kart z tym samym symbolem. Dwójki i trójki oznaczały pobranie kart zgodnie z liczbą – zdarzało się, że dla jednego gracza do wzięcia było wiele kart, niekiedy nawet ledwo mieściły się „na ręce”. By przeciwnik musiał wziąć karty, można było także posłużyć się królem z czerwonym sercem lub królem z czarnym, odwróconym sercem, czyli do dyspozycji był król pik i ten, co oczywiście nie pamiętam… ale już wiem! To kier! Zatem, jak już mogę posługiwać się profesjonalnymi nazwami, król kier zobowiązywał do pobrania jednorazowo pięciu kart następującemu przeciwnikowi. Natomiast król pik wiązał się z wzięciem pięciu kart przez gracza, który poruszał się wcześniej. W zależności od wersji gry – można było łączyć ze sobą jedynie króle pik i kier lub wszystkie karty, które zmuszają przeciwników do pobrania kart. Pozostałe kolory króli – karo i trefl nie miały żadnego znaczenia.
Co oznaczały kolejne? Niedługo się dowiecie!